Rok 1918
Tak minął rok 1917 i nastąpił 1918.
Minęła zima, wiosna i zbliżyły się znowu żniwa. Gdy zwieźliśmy do stodoły swoje zbiory, to się okazało, że jak na przedwojenny czas nie było ich nawet dziesiątej części. Matka załamywała ręce na myśl, czym będziemy żyć przez cały długi rok?
Gdzieś we wrześniu 1918 roku jakiś batalion Niemców w przemarszu, zatrzymał się na trzy dni w Bogdanówce. Oni też się zakwaterowali u nas w stodole, naturalnie na snopach pszenicy. Wieczorem zaczął padać drobny deszcz. Te leniuchy bezczelni chcąc iść do klozetu, wskutek tego małego deszczu nie raczyli wyjść na dwór, tylko zrobili klozet na drugim zapolu na snopach żyta. Rano ja wszedłem do stodoły aby podłożyć snopy i zrobić miejsce dla otawy. Przesuwając snopy wsadziłem rękę w śmierdzący kąt. Spojrzałem na tych Niemców, a oni się roześmiali, jakby dokonali jakiegoś bohaterstwa. Poszedłem do kuchni umyć ręce i powiedziałem mojej mamie, co oni narobili. Mama rozumiejąc trochę niemiecki język, powiedziała, że nawet świnia nie sra, tam gdzie śpi i wy jesteście kulturalni ludzie? Oni wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Podenerwowana mama wyraziła się ,wy świnie’. Za to słowo schwycił ją jeden za rękę i jak nią zamachnął do boiska, to aż się biedna nogami nakryła. Oto jeszcze jeden prawdziwy fakt o tych wspaniałych Niemcach. Był to już ostatni kwaterunek Niemców u nas.
Tej jesieni moja mama widząc, że bez konia nie będzie mogła nic posiać na zimę, więc udała się do Tarnopola i tam za drogi pieniądz kupiła średniego wieku kasztanową klacz. Myśmy się wtedy sprzęgali końmi z Ferluczką. Ona też kupiła starą ale tak leniwą klacz, że orząc czy jadąc wozem nie tylko, że ona nie ciągła ale jeszcze hamowała. Ja to widząc, że moja klacz przychodzi z pola cała mokra, postanowiłem zerwać spółkę z Ferluczką. Jej syn, świętej pamięci Marcin, w złości, a był to nerwowy wariat, poszedł w nocy do naszej stajni i zharatał klaczy czterocalowy gwóźdź w kopyto pod samą główkę. Rano klacz stoi na trzech nogach. Mama i ja w strachu, co się tak nagle stało? Po wymyciu nogi i po wyskrobaniu kopyta wyciągnąłem gwóźdź, a krew buchnęła strumieniem. Kto mógł teraz odgadnąć, skąd ten gwóźdź znalazł się w kopycie?
Klacz była okaleczona przez długi czas. Stare kopyto zlazło i wyrosło nowe, ale dopiero za pół roku. Pracowała potem, ale nalegała na nogę, bo kopyto wyrosło proste i nie takie jak miało być.
Mój ojciec dał nam znać o sobie, jak tylko Rosjanie się wynieśli, ale był daleko bo aż w Italii. Przed zakończeniem wojny został przeniesiony do Piotrkowa, gdzie Niemcy i Austriacy okupywali były zabór rosyjski w Polsce po równej części. Prosiłem Boga, ażeby ojciec wrócił i wyzwolił mnie z tego ciężkiego obowiązku.
Ostatnim etapem wojny była ofensywa w Italii, w której Austria poniosła ostateczną klęskę. Po przegranej bitwie na rzece Piave zawalił się tron Austrii, Niemiec i Turcji. Wojna dokonała tego, że dynastia Romanowów, Hohenzollernów i Habsburgów przestała istnieć.
Po zakończeniu wojny, w listopadzie 1918 roku, żołnierze wracali po czterech latach do domu z różnych stron, często na pieszo, głodni i obdarci. Wracali z Włoch, Francji, Bułgarii, Serbii, Albanii i z Rosji.
Na mocy ,trzynastego punktu’ Wilsona, powstało szereg nowych państw. Powstała nasza Polska, Jugosławia, Węgry, Czechy, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia i Albania. Wojska tych państw, które do tej pory służyły w armiach zaborczych, starały się dobić do ojczyzny z bronią w ręku, ale to tak łatwo nie było.
Ukraina, chociaż nie była uznana przez Ligę Narodów w tym punkcie, powstaje też, bo Niemcy i Austriacy uchodząc z tych ziem, oddali władzę Ukraińcom celowo, aby osłabić powstającą do życia Polskę.
Z krajów zachodniej Europy można było dostać się do domu łatwiej a niżeli z Rosji, ponieważ tam toczyły się bratobójne walki przeróżnych grup o władzę. Szanse przebicia się gdzieś aż z Sybiru, poprzez środkową Rosję i Ukrainę stojącą w ogniu rewolucji, miały tylko oddziały liczebnie silne i dobrze uzbrojone. Oddziały Węgrów, Czechów, Jugosłowian lub Niemców wracały najwięcej w oddziałach zwartych, pod komendą swoich oficerów i aby nie dać się rozbroić, staczały często zacięte walki na kolejowych stacjach. W tej właśnie podróży ginęła masa ludzi, chociaż praktycznie wojna już się skończyła. Na podstawie relacji powracających żołnierzy z wojny, to najgorzej było się przebić przez Małopolskę, gdzie stworzyła się Hetycka Ukraina i walki trwały już od listopada o miasto Lwów.
Ukraińcy nie mieli tyle pretensji do innych narodowości ile do Polaków. Oni wiedzieli dobrze, że broń przywieziona z Rosji do Polski, będzie użyta przeciw Ukraińcom.
Z krajów zachodnich ruszyła fala byłych rosyjskich jeńców wojennych, którzy byli na Węgrzech, Czechach i w samej Austrii. Ci ludzie byli głodni i obdarci. Po stacjach kolejowych, na pociągach był natłok tych nędzarzy, którymi nikt się nie opiekował. Nowo stworzona żandarmeria ukraińska robiła rewizję, zabierając im często ostatnią koszulę. Każdy był wtedy kowalem swojego losu, szedł, jechał i radził sobie, jak kto mógł w tym przeklętym kole wędrówki narodów. Z braku węgla nie było czym opalać lokomotywy w pociągach, więc rozbierali baraki, a nawet zrzynali w polu telefoniczne słupy, aby tylko jechać dalej.
Tuż po zawaleniu się tronów cesarskich, Polska powstaje w bardzo szczupłych granicach. Na Śląsku toczą się walki powstańców śląskich z Niemcami i Czechami. Małopolska i Wołyń stoi w ogniu walk, już od pierwszych dni po skończeniu się mocarstw. W tę porę wychodzi na wolność komendant Józef Piłsudski, trzymany przez Niemców do tej pory w twierdzy w Magdeburgu. Polska od tej chwili rozpoczyna tyczyć bagnetem i ofiarami żyć ludzkich nowe granice po 126 latach niewoli.
Ukraińcy w Małopolsce zaczynają tworzyć administracje, posterunki żandarmerii i garnizony wojskowe. Do ludności polskiej zaczynają stosować, niebywały terror. Do wojska zaczynają zabierać tych, którzy nie dawno wrócili z Włoch lub z innych krajów. Większa część nie tylko Polaków, ale i Ukraińców do tej armii nie chcieli iść. Łapano ich siłą, bito i odstawiano na front pod Lwów, Wobec tych faktów wytworzyły się kupy dezerterów, za którymi żandarmeria i oddziały hajdamaków uganiały się nocami, polując jak na kaczki.
Jesień była deszczowa, dżdżysta i chłodna, wobec czego nie jeden z powracających nabawił się choroby, będąc w podróży długie tygodnie. Ludzie jechali nie tylko w wagonach, ale na dachach wagonów, na schodach i na buforach. Dużo ludzi straciło życie w tunelach kolejowych, gdzie nie jeden zmęczony usnął i spadł z dachu wagonu.
W pierwszych dniach grudnia sypnęły śniegi jak z wora i rozpoczęła się ostra zima. Nawała śniegów i mrozów ograniczyła walki pod Lwowem do lokalnych utarczek i zmniejszyła tłuczenie się żandarmerii po wioskach. Dał się odczuć silny brak artykułów pierwszej potrzeby do życia ludności. Mimo tych braków życie zdawało się powracać do pewnego unormowania.
Jan Domański
Dodaj komentarz