Pobory do wojska ukraińskiego

W czerwcu polska dywizja generała Żeligowskiego przedarła się bohatersko z Syberii poprzez groźne punkty wzdłuż Czarnego Morza na Ukrainę. Ofensywa polska, która już w maju zajęła część obszarów Galicji, ważnych pod względem gospodarczym i pól naftowych, rozszerzyła się dzisiaj po to, aby dać możność dywizji polskiej Żeligowskiego przebicia się przez wojska Ukrainy Hetyckiej. W tym celu użyto na froncie galicyjskim, po raz pierwszy wojska generała Hellera, które mocą prawa Koalicji miały być użyte tylko na rozkaz marszałka francuskiego Focha z ramienia Ligi Narodów. Dywizja Żeligowskiego znajdująca się na pograniczu rumuńskim, szczęśliwie połączyła się z walczącymi wojskami.
Wysłanie dywizji Hallera na front wschodnio-galicyjski, wywołał energiczny protest ze strony Anglii, która stworzyła Linię Kurzona. Zażądano od Polski wycofania z frontu dywizji Hallera pod groźbą wstrzymania dostarczenia materiałów wojennych dla Polski. Sprawa przynależenia do Polski ziem galicyjsko-wschodnich miała na zachodzie dużo zdecydowanych przeciwników. W związku z wycofaniem znacznej siły dywizji Hellera, pozostałe wojska nie wytrzymały ponownego uderzenia ukraińskiego i zmuszone były cofnąć się na znacznej przestrzeni kraju.

Nagle wojska ukraińskie stanęły znowu u wrót Bogdanówki. Stworzyły się dwa fronty, Polski na naszych polach Mogile i Odbiałkowiec, a Ukraiński na polach wysokiej Góry. Ukraińska artyleria ustawiła się w okolicy cmentarza w Daniłowcach, a Polska za Jackowcami. Bogdanówka znalazła się w samym środku między tymi frontami. Po dwóch dniach kanonady, Polacy się wycofali, a do wioski wkroczyły Ukraińcy. Znowu ta sama historia, rabunki i mordobicie.
Na następny dzień oddział Hajdamaków otoczył kołem wieś i rozpoczął się dziwny pobór do wojska. Wobec tego, że mężczyźni schowali się po różnych dziurach, zagrozili spaleniem wioski i złapanemu groziła kula w łeb. Chłopi chcąc czy nie, wyszli z ukrycia do poboru. Na drodze koło domu Łukasza Laskowskiego ta świetna komisja poborca otworzyła swój urząd. Ustawili chłopów w dwa szeregi i jakiś wysoki drab odegrał rolę lekarza. Podchodził do każdego i pytał: — Zdarow [zdrowy] czy nie?
Mene pane doktor bolat kryżi [Mnie panie doktorze bolą krzyże].
No to stawaj na bik. A tebe szczo? [No to stań na boku. A tobie co?]
Mene bolyt noha w kolini [Mnie boli noga w kolanie].
Stawaj na bik [Stań na boku].
W ten sposób zapytał może dziesięciu i ani jeden nie był zdrowy. Wtedy tego, co bolały go krzyże powiedział aby zdjął koszulę. Jak odwinie wtedy nahaj i jak chluśnie po nagich plecach, to aż koście zatrzeszczały.
A ty pidnesy sztanku i pokaży nohu [A ty podnieś nogawkę i pokaż nogę].
Temu zaś harapem po nogach. To błyskawiczne leczenie dało ten rezultat, że za chwilę wszyscy byli zdrowi.
Ja i mój kuzyn Piotr Olejnik poszliśmy zobaczyć na swoją biedę ten wielki pobór. Jakiś drab z pałą w ręku zapytał:
A wy szczo ne choczety stawaty do branky?[A wy co nie chcecie stawać do poboru?]
My szcze za mołodi do wojska [My jeszcze za młodzi do wojska].
Jak mnie ten pierun ściągnie pałą przez plecy i krzyknie,
Stawaj do glidu [przeglądu], kurwa twoja mać.
Kobiety stojąc obok, płakały na pewno z radości, że maty [matka] Ukraina ma takich zdolnych lekarzy.
Gdy się ten pobór skończył, wszedł na wóz ten rzekomy doktor i zaczyna głosić nie zwykłe patriotyczną i czułą mowę. Wstydzę się pisać te słowa, którymi on się wyrażał jako oficer wobec kobiet i dzieci, bo na coś podobnego może się zdobyć chyba ostatni łotr bez honoru i wstydu, a nie prawdziwy oficer. Mimo to pozwolę sobie zanotować, niektóre urywki z tej jego brudnej mowy.
,Dorohi bratia Ukrainci! Dywluczyś na was to ne żaluwawbim szczoby waś wsich hrim palnuw z jasnoho sońcia. Maty Ukraina wże tilky uchamy kłapaje jak neszczesna kobyła, a wy skurwi syny chowajete sia po strychach, szlak by was trafyw. Czy wy dumate szczo tilky my sokalci majemo sia boraty z lachamy o szcastia Ukrainy?
[Drodzy bracia Ukraincy! Patrzyć się na was to nie byłby żalu ażeby was wszystkich piorun trzasnął z jasnego słońca. Matka Ukraina już tylko uszami klapie jak nieszczęsna klacz, a wy z kurwy syny chowacie się po strychach, szlak by was trafił. Czy wy myślicie, że tylko my Sokale mamy się męczyć z polakami o szczęście Ukrainy?]
Spojrzał na płaczące matki i żony i narobił krzyku:
Czoho rewesz odna z druhuju jak korowa do byka? Marsz kurwy do domu, bo was szlak trafyt [Czego ryczysz jedna z drugą jak krowa do byka? Marsz kurwy do domu, bo was szlak trafi].
Kobiety i dzieci rozsypały się z kupy jak proch od podmuchu wiatru. Nas załadowali na wozy i jazda do Jezierny przez Daniłowce. Znowu płacz matek i żon. Płakała znowu moja biedna matka. Na tym wozie, na którym ja jechał, było czterech mi nieznanych chłopów z obcych wiosek, ja i Mikołaj Hreczkosij z Bogdanówki. Porozumieliśmy się obydwa, że gdy tylko zdarzy się sposobność, zaraz uciekamy.

W Daniłowcach odbywał się taki sam pobór koło szkoły, więc cała droga była zablokowana. Wozy się tam zatrzymały i nas też stanął tuż obok chaty Krywoszyi. Było to około godziny dziesiątej wieczorem i było już ciemno, chociaż w tej porze roku dzień jest najdłuższy. Mikołaj jako starszy i żołnierz z Austriackiej armii zobaczył, że żołnierze wysiedli z wozów i poszli do chaty Krywoszyi, napewno szukać jakiegoś żarcia. Mikołaj pchnął mnie łokciem i na ten znak obydwa skoczyliśmy przez podwórze i ogrody na łąki. Pozostałych czterech zobaczyli, że my uciekamy, zrobili to samo. A więc sześciu nas uciekło razem. Za chwilę dało się słyszeć, ,stij’ i gruchnęło kilka strzałów. Łąką dobiegliśmy blisko ogrodów Bogdanówki, co było zresztą blisko. Tamci czterech byli z Białygłów, więc przeprowadziliśmy ich łąką obok Białkowiec, ażeby nie szli przez wieś i minęli Serwery, a my na kolację wróciliśmy już z wojska. Moja mama aż się roześmiała wtedy, że ja tak prędko zwiałem.

W tym czasie Polska na polu politycznym zyskuje jedno ustępstwo w Koalicji. Prawo do ziem wschodnich. Wojska sprowadzone pośpiesznie na front Małopolski z centrum kraju rozpoczęły na nowo uderzać na szeroką skalę. W rezultacie tego uderzenia Ukraińcy po kilku zaledwie dniach ponownego panowania zaczęli się gwałtownie cofać i wojska polskie wkroczyły znów do Bogdanówki.
W tym czasie ustępuje z pola walki jeszcze jeden przeciwnik w postaci Ukrainy Halickiej. Ukraina Naddnieprzańska (lub URL – Ukraińska Republika Ludowa), jako kraj budzący się do samodzielnego życia, walczył od szeregu miesięcy z Rosją sowiecką. Naciskany stale przez wojska czerwone, ukraińskie oddziały opuściły w marcu Kijów i Odessę. W maju zrezygnowały z Dubna, Równego i Krzemieńca. Wreszcie w czerwcu 1919 roku znalazły się w okolicy Kamieńca Podolskiego, gdzie oddziały Ukrainy Halickiej wyparte przez ofensywę Polską, przyłączyły się do wojsk Ukrainy Naddnieprzańskiej, którą dowodził ataman Petlura. Tu nad Rzeką Zbrucz, Petlura szuka porozumienia z Polską. W wyniku ugody między Piłsudskim i Petlurą, którzy łączą się razem, żołnierz armii polskiej na Wołyniu stanął oko w oko z żołnierzem armii czerwonej. Tą drogą front polsko – sowiecki istniejący na Litwie i Białorusi już od lutego, został nagle przedłużony o wiele dziesiątek kilometrów. Pod koniec lata w 1919 roku, polskie wojsko posunęło się aż do Dźwiny nad Płockiem i na południe do rzeki Słuczy.

Na przełomie roku 1919 – 1920 moskiewska Rada Komisarzy Ludowych zwróciła się do Polski z propozycją zawarcia pokoju. Polska zgodziła się na propozycję, ale zażądała zwrotu ziem należących do Polski przed pierwszym rozbiorem w roku 1772. Rosja tego nie przyjęła i nie szukała jakiejś drogi pośredniej, która by poradziła zadowolić obydwie strony. Do rokowań nie doszło, ponieważ rząd moskiewski nie myślał szczerze o pokoju. W takim nastroju Polska była zmuszona szukać innych dróg, aby stworzyć lepszą gwarancję dla nowo kształtującego się państwa.
Nie ulega wątpliwości, że cała Rosja i Polska, każda myślała tylko o sobie. Polska nawiązując stosunki z młodą republiką Ukrainy Naddnieprzańskiej na czele z Petlurą, miała na celu nawiązania sojuszu związany wspólnością interesów i zdążeń. Stworzenie Ukrainy Naddnieprzańskiej było dla Polski o tyle korzystne, że pod bokiem Rosji Sowieckiej byłoby jeszcze jedno państwo, które skróciłoby o wiele granicę polsko-sowiecką. Na mocy ugody Piłsudskiego i Petlury, wojska polskie miały usunąć wojska czerwone z obszarów leżących na wschód i zachód od Dniepru i dopomóc Ukrainie utrzymać jej granice aż do zawarcia paktu pokojowego z Rosją. Petlura, jako prawdziwy bojownik Ukraiński zrzeka się, jakichkolwiek pretensyj do ziemi leżących na zachód od Horynia i Zbrucza. Ugoda Petlury z Polską nie była jednak po myśli działaczom Ukrainy Halickiej, to też w łonie ukraińskim następuje rozłam. Haliccy Ukraińcy, którzy mieli na sumieniu masa morderstw, nie mogli wracać na tereny zajęte przez Polskę w obawie kary, jaka ich czekała, ani też osiedlać się na Ukrainie Naddnieprzańskiej, gdyż ich rodziny były w Małopolsce. Wybrali, więc drogę inną. Uciekali do Rumunii, a potem do Niemiec, gdzie stworzyli Ukraińską Organizację Wojskową do walki z Polską nad patronatem szczerej pomocy Niemców. Prawdziwi działacze ukraińscy zbytnio z tym się nie rozczulali, bo i tak nie widzieli w nich wielkiej przyszłości. Największą wadą Ukraińców halickich było to, że oni uważali siebie za tych, którzy mieli rządzić całą Ukrainą. Słusznie w tę porę jakiś Ukrainiec rosyjski powiedział, „Byłoby śmieszne, gdyby jeden palec od rękawicy ceniono więcej niż całą rękawicę”.

Stworzenie Ukrainy, jako niepodległego państwa spotkało się z decydowanym sprzeciwem zwycięskiej Koalicji, a szczególnie Anglii, która była połączona węzłami rodzinnymi panujących dworów Romanowów i Windsorów. Koalicja dyktując prawa i warunki życia w nowej Europie, nie ukrywała wcale swej jaskrawej niechęci do rozszerzania się państwa polskiego na wschód, czy też tworzenie Ukrainy na byłych terytoriach carskiej Rosji. Koalicja wierząc w rychły upadek bolszewizmu i odrodzenie się dawnej carskiej Rosji, nie chciała doprowadzić do faktów, które w treści swej byłoby rozstrzyganie spraw związanych z Rosją na jej niekorzyść. Armia czerwona na czele z Leninem, nie patrząc na to, co myślała Koalicja, już w listopadzie 1918 roku rozpoczęła swój marsz na zachód i w ciągu kilka tygodni, zajmując stopniowo obszary opróżnione przez oddziały niemieckie, opanowały znaczną część Białorusi, Estonii, Litwy i Łotwy. W styczniu 1919 roku wkroczyła do Wilna. Ten rosyjski marsz na zachód stworzył obawę i niepokój w Polsce. Czerwona Armia niepowstrzymywana przez nikogo mogła w niedługim czasie stanąć u granic Kongresówki.

Jan Domański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*